Otaczają nas rzeczy, bo im więcej ich mamy, tym lepiej się czujemy. Problem zaczyna się w momencie, kiedy przejmują kontrolę nad naszą przestrzenią. Otwieramy szafki, a z nich wysypują się sterty niby potrzebnych, a w rzeczywistości dawno nieużywanych przedmiotów. Choć rozum podpowiada, że trzeba zrobić z nimi porządek i być może większość nadaje się do oddania lub na śmietnik, serce nie pozwala się z nimi rozstać.
Z pomocą przychodzi książka „Dom minimalisty” – lektura obowiązkowa dla „zbieraczy”, ale także dla każdego z nas. Autor udowadnia w niej, że przebywanie w zagraconych pomieszczeniach zwiększa stres i wywołuje poczucie przytłoczenia. Każdy, kto kiedykolwiek podjął próbę pozbycia się zbędnych rzeczy wie, że nie jest to łatwe i naprawdę wymaga sporego wysiłku. Becker dzieli się z nami swoją wiedzą o minimalizmie, dzięki czemu powoli, krok po kroku, pomieszczenie po pomieszczeniu pozbywamy się zalegających przedmiotów i zyskujemy satysfakcję z przeprowadzonych zmian. Z pewnością warto zajrzeć do każdej szuflady i szafek, pozbyć się „durnostojek”, na których tylko osadza się kurz i dzięki temu nie mieć problemów z oceną, co będzie przydatne, a co bez żalu możemy wyrzucić. Zdziwicie się, ile tego macie w swoich domach :).
Okres kwarantanny to dobry czas, by zacząć minimalizację naszej przestrzeni i sprawić, by uporządkowane wnętrza cieszyły nasze oczy, bo w końcu mniej przedmiotów to mniej sprzątania i więcej czasu na przyjemności :).