Kilka dni temu zakończyły się krakowskie Międzynarodowe Targi Książki – wielkie święto literatury, na które czekał chyba każdy kto lubi obcować ze słowem pisanym. Tegoroczna 21. edycja odbyła się pod hasłem „Czytam i staję się wolny”. To słowa portugalskiego pisarza Fernando Pessoi, według mnie niezwykle trafione, gdyż czytając nasza wyobraźnia nie zna ograniczeń – możemy tworzyć nowe światy, podróżować bez wychodzenia z domu i przyjaźnić się z literackimi bohaterami z każdego zakątka naszej planety.
Tak, tak – to właśnie książka ma taką moc.
Gościem honorowym Targów w tym roku była Francja – w tym kraju powstał m. in. „Mały Książę”, czy „Nędznicy”. Targi były doskonałą okazją, by spotkać się ze swoimi ulubionymi autorami, chwilę porozmawiać i zdobyć autograf. Trzeba było odstać swoje, ale było warto :). Najbardziej czekałam na spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim, który promował przedpremierowo swoją książkę „Jak zawsze”. Miałam przyjemność chwilę porozmawiać z autorem, więc dzięki temu dowiedziałam się m.in. skąd pomysł na książkę obyczajową, tak różną od wszystkich napisanych do tej pory.
Zdobyłam także autograf Łukasza Orbitowskiego, Jakuba Małeckiego (bardzo sympatyczny i życzliwy człowiek – już się nie mogę doczekać lektury jego książek) oraz Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Tłumy zwiedzających przeczą twierdzeniu, że nie czytamy. Ludzi było tak dużo, że chwilami miałam problemy z poruszaniem się wąskimi alejkami do wydawców.
Najdłuższa kolejka była do Camilli Lackberg i niestety nie udało mi się dostać do sali, w której autorka podpisywała nową książkę „Czarownica”, choć podobna ustawiła się także do Katarzyny Bondy. Odpuściłam to spotkanie, gdyż Pani Kasia będzie końcem listopada na Targach w Rzeszowie i mam nadzieję, że wtedy się uda :).
Bardzo miło wspominam Targi, te kilka godzin spędzone w hali Expo minęło w okamgnieniu. Ogrom książek, atrakcyjne rabaty, mnóstwo znanych autorów i niepowtarzalna atmosfera sprawiły, że już rozpoczynam odliczanie do kolejnej edycji. Na szczęście moda na czytanie nie przemija. Uwielbiam książki, więc Targi były dla mnie literacką ucztą, a moja biblioteczka znów się powiększyła i już teraz pęka w szwach :).
Co kupiłam na Targach Książki, a czego nie?
Udało mi się kupić prawie wszystkie książki z mojej listy, oprócz „Dress Scandinavian” i „Pięciu składników”. Pierwsza książka nie zachwyciła mnie aż tak bardzo, że koniecznie chciałam mieć ją w swojej biblioteczce, natomiast książki Jamiego Olivera po prostu nie znalazłam.
Nieplanowane wcześniej zakupy to „Dygot” Jakuba Małeckiego oraz „Exodus” Łukasza Orbitowskiego – do tej pory nie czytałam żadnej z książek tych autorów, teraz będę miała okazję :).
Z tyloma nowymi książkami niestraszne mi długie jesienne i zimowe wieczory.